*Tytuł: "Biuro przesyłek niedoręczonych"
*Autor: Natasza Socha
*Wydawnictwo: Pascal
*Rok wydania: 2016
*Ilość stron: 302
*Autor: Natasza Socha
*Wydawnictwo: Pascal
*Rok wydania: 2016
*Ilość stron: 302
*Ocena: 10/10
*Opis:
*Opis:
Są listy, których nie można zostawić bez odpowiedzi.
Do Biura Przesyłek Niedoręczonych trafiają listy i paczki, które nigdy nie dotarły do adresatów. Zuzanna zaczyna tam pracować, bo ją samą też prześladuje pewien niewysłany w porę list. Z czasem coraz bardziej intrygują ją tajemnice innych ludzi. Kiedy trafia na listy, których nadawcy od trzydziestu ośmiu lat nie mogą się spotkać, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Ma czas do Wigilii, potem będzie za późno…
Magiczna opowieść o zagmatwanych ludzkich losach, miłości jak z bajki i nieoczekiwanych konsekwencjach życzliwości.
Do Biura Przesyłek Niedoręczonych trafiają listy i paczki, które nigdy nie dotarły do adresatów. Zuzanna zaczyna tam pracować, bo ją samą też prześladuje pewien niewysłany w porę list. Z czasem coraz bardziej intrygują ją tajemnice innych ludzi. Kiedy trafia na listy, których nadawcy od trzydziestu ośmiu lat nie mogą się spotkać, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Ma czas do Wigilii, potem będzie za późno…
Magiczna opowieść o zagmatwanych ludzkich losach, miłości jak z bajki i nieoczekiwanych konsekwencjach życzliwości.
*Moje odczucia:
"Podobną nijakość ma w sobie cała ta wirtualna i smartfonowa korespondencja. Elektroniczna wymiana myśli jest szybka i sprawna, ale nikomu nie bije przy tym serce. A to czekanie na listonosza... Spóźnia się? A może już był, tylko nikt go nie zauważył? Albo zachorował? Albo po prostu nie miał po co dziś przychodzić... Najpiękniejszy widok to czysta biel koperty łypiąca przez dziurki metalowej skrzynki pocztowej."
Kto z Was lubi tradycyjne listy? A może raczej zapytam: kto z Was jest tradycjonalistą i wysyła listy pisane ręcznie? Ja od zawsze uwielbiałam pisać i otrzymywać takie oto właśnie koperty, w których zawsze ukryta jest jakaś magia. Ta ciągła niepewność, czy dzisiaj listonosz do mnie zawita, czy dzisiaj uraczy mnie jakąś przesyłką, i ten zawód kiedy orientujesz się, że dziś akurat nic dla Ciebie nie ma. W domu niejednokrotnie co jakiś czas siadam, wyciągam pudło w którym znajdują się stare listy i czytam je nie wiadomo który raz z kolei.
No właśnie, a co z przesyłkami, które nigdy nie trafiają do adresatów? Zdarza się, że pomylimy adres, bądź nie znamy kompletnego, a wysyłamy mając nadzieję, że przesyłka trafi do rąk adresata. Chyba każdy z nas chciałby, aby jego przesyłki zawsze zostały doręczane.
Natasza Socha stworzyła powieść niezwykle magiczną, w której da się wyczuć nadchodzącą magię świąt. Kiedy zaczęłam czytać, ani razu nie odłożyłam powieści na bok, dopóki nie dobrnęłam do końca. Urzekła mnie fabuła powieści, i choć być może w rzeczywistym świecie nie jest możliwe, aby po kilku godzinach zakochać się w drugiej osobie, to nie było ważne. Grunt, że bohaterowie nadający przez blisko czterdzieści lat listy wciąż przekonani byli o swej miłości, i każdego roku, w ten jeden jedyny wyznaczony czas wybierali się na spotkanie z ukochaną osobą. Tylko dlaczego przez tyle lat, ani razu się nie spotkali w wyznaczonym miejscu? Czy dane im będzie jeszcze się spotkać? Czy ich listy trafią w końcu w ręce adresata?
Zakochałam się w tej powieści. Bohaterowie stworzeni przez autorkę są jak najbardziej realni, czytając miałam wrażenie, że stoję tuż obok i obserwuję ich każdy ruch. Dobrze, że na świecie znajdują się ludzi gotowi nieść bezinteresownie pomoc. Z całą pewnością, gdybym znalazła się na miejscu naszej bohaterki Zuzanny, również pragnęłabym odnaleźć nadawców tych niedoręczonych listów i sprawić, by w końcu trafiły w odpowiednie miejsce.
Muszę wspomnieć również o Panu Stanisławie, sąsiedzie Zuzanny, który z początku wydawał mi się strasznym chamem i egoistą, jednak z czasem przekonałam się, że to dobry człowiek, który wiele robił dla dzieci.
No właśnie, a co z przesyłkami, które nigdy nie trafiają do adresatów? Zdarza się, że pomylimy adres, bądź nie znamy kompletnego, a wysyłamy mając nadzieję, że przesyłka trafi do rąk adresata. Chyba każdy z nas chciałby, aby jego przesyłki zawsze zostały doręczane.
Natasza Socha stworzyła powieść niezwykle magiczną, w której da się wyczuć nadchodzącą magię świąt. Kiedy zaczęłam czytać, ani razu nie odłożyłam powieści na bok, dopóki nie dobrnęłam do końca. Urzekła mnie fabuła powieści, i choć być może w rzeczywistym świecie nie jest możliwe, aby po kilku godzinach zakochać się w drugiej osobie, to nie było ważne. Grunt, że bohaterowie nadający przez blisko czterdzieści lat listy wciąż przekonani byli o swej miłości, i każdego roku, w ten jeden jedyny wyznaczony czas wybierali się na spotkanie z ukochaną osobą. Tylko dlaczego przez tyle lat, ani razu się nie spotkali w wyznaczonym miejscu? Czy dane im będzie jeszcze się spotkać? Czy ich listy trafią w końcu w ręce adresata?
Zakochałam się w tej powieści. Bohaterowie stworzeni przez autorkę są jak najbardziej realni, czytając miałam wrażenie, że stoję tuż obok i obserwuję ich każdy ruch. Dobrze, że na świecie znajdują się ludzi gotowi nieść bezinteresownie pomoc. Z całą pewnością, gdybym znalazła się na miejscu naszej bohaterki Zuzanny, również pragnęłabym odnaleźć nadawców tych niedoręczonych listów i sprawić, by w końcu trafiły w odpowiednie miejsce.
Muszę wspomnieć również o Panu Stanisławie, sąsiedzie Zuzanny, który z początku wydawał mi się strasznym chamem i egoistą, jednak z czasem przekonałam się, że to dobry człowiek, który wiele robił dla dzieci.
"Lubił dzieci, bo były szczere. Nie nosiły masek, nie pluły jadem, nie udawały kogoś innego. Były sobą, często dźwigając nie tylko tornister do szkoły, ale także wszystkie domowe problemy. Zdejmował im je z barków za pomocą bajek, w których udowadniał, że dzieciństwo to najpiękniejszy okres w całym życiu. I nic nie powinno tego zepsuć."
W dzisiejszym świecie, może mniej zdarza się, że przesyłki nie są doręczane do adresatów z powodu braku kompletnego czy też właściwego adresu. Dzisiaj w główniej mierze przyczyną niedoręczenia listów stają się placówki pocztowe. Niejednokrotnie ogarniała mnie furia, kiedy przyjaciółka pisała iż nie otrzymała mojego listu, bądź ja nie otrzymałam tego, który ona wysłała do mnie. Szkoda, że w takich placówkach pracują czasem ludzie nieuczciwi. Co im po przesyłce, która nie jest zaadresowana do nich? Mają satysfakcję, iż zrobią przykrość adresatowi, który być może czeka na ważną wiadomość?
Dzięki tej lekturze, zrozumiałam, że z chęcią sama mogłabym pracować w takim biurze, gdyż praca ta przynosiłaby mi radość i satysfakcję, gdyby udało mi się takie przesyłki doręczać adresatom do których nie trafiły. Oj, rozmarzyłam się przez tą lekturę, która sprawiła mi wiele radości i utrzymała w przekonaniu, iż zawsze będę kontynuowała tradycyjną formę pisania oraz starała się nią zarażać wszystkich w koło.
Biuro przesyłek niedoręczonych to powieść, która niejednokrotnie wzruszy nas do łez, ale i wywoła uśmiech na naszych ustach. Pokaże nam jak bardzo ludzkie losy potrafią być zagmatwane i, że ludzka życzliwość zawsze odpłaca dobrem. Dlatego nieśmy pomoc, ale niech ta pomoc będzie bezinteresowna, gdyż nie ma lepszej zapłaty za nasz trud i wysiłek, niż uśmiech drugiej osoby. Ostrzegam! Z każdą kolejną przeczytaną książką autorki, apetyt na więcej będzie wciąż wzrastał.
Z czystym sumieniem polecam tę książkę! Obok niej nie da się przejść obojętnie.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję autorce oraz
Ja nada. nie znam stylu Nataszy Sochy, choć odrobinę mogłam go liznąć w "Awarii małżeńskiej", muszę w końcu się zdecydować na któraś książkę autorki!
OdpowiedzUsuńTe 3 książki ,które czytałam już pani Nataszy Sochy jak najbardziej zachęcają mnie do sięgnięcia po dalsze.Czekam aż pojawią się w naszej bibliotece,a wiem ,ze to się stanie.O tej,co tu piszesz słyszałam z wielu ust już wiele dobrego....więc chętnie przeczytam i wtedy powiem czy masz rację...
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki pani Nataszy i po tę również chętnie sięgnę ☺
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem w trakcie czytania :-)
OdpowiedzUsuń