Fot. Anna Okulewicz
Wspólnie z Claudią z Zaczytanej zapraszamy na pierwszy wywiad w Nowym Roku z niezwykle ciekawą postacią, jaką jest Karol Kłos.
1. Był Pan redaktorem lokalnej prasy. Jak to się stało, że postanowił Pan napisać powieść w stylu dziennika?
Zaczęło się od konkursu literackiego na dziennik inspirowany dziennikami Stefana Żeromskiego. Konkurs był adresowany do młodzieży szkolnej i pewnie miał związek z programem nauczania. Ja jednak przegapiłem tą informację w ogłoszeniu konkursowym. Napisałem swój tekst i wysłałem. Potem musiałem tłumaczyć się z tego ile mam lat i przepraszać za pomyłkę. Organizatorzy zachowali się jednak bardzo ładnie przyznając mi nagrodę poza konkursem. Było mi wstyd, ale tekst już istniał, więc postanowiłem nad nim dalej pracować. Gdy z 15 stron zrobiło się 300 zrozumiałem, że napisałem powieść.
2. Wiemy, że lubi Pan fotografować. Woli Pan fotografować ludzi, a może krajobrazy?
Zabawę z fotografowaniem rozpocząłem w wieku 10 lat. Na początku fotografowałem krewnych i znajomych. Potem fotografowałem również obcych podczas różnych spotkań i wieczorków. Były to czasy fotografii analogowej, czyli w aparacie miałem film z 36 klatkami i tylko tyle fotek mogłem wykonać. Potem nastała era fotografii cyfrowej i pstrykania wszystkich i wszystkiego. Zdarzało mi się robić tysiąc fotografii dziennie. Wtedy wielkość mojego archiwum fotograficznego mnie przerosła, ponieważ nie byłem w stanie nad tym zapanować. Trudno było znaleźć fotografię obiektu ze stu tysięcy różnych fotek. W końcu więc zacząłem fotografować tylko wtedy gdy wymagała tego sytuacja dla upamiętnienia spotkania. Najczęściej bywają to spotkania literackie.
3. Czy planuje Pan napisać kolejną powieść? A może taka się już tworzy?
Naturalnie. Napisałem już kolejną powieść i szukam dla niej wydawcy, a równocześnie piszę następną. Chociaż więcej czasu poświęcam na czytanie, to bez pisania nie potrafiłbym już żyć. Z pisaniem jest jak z nałogiem: im więcej pijesz tym bardziej jesteś spragniony. To znaczy chciałem powiedzieć, że im więcej piszesz tym więcej jest do napisania. Gdy przyjdzie kac to nie ma zmiłuj – siadasz i piszesz aż nadgarstki wysiadają, a rodzina zaczyna robić głupie miny.
4. Skąd narodziła się pasja do bycia Latarnikiem?
Latarnikiem zostałem przez przypadek. Tak to czasami w naszym życiu bywa. Pracowałem na wielkiej budowie, mieszkałem na kwaterze, w domu bywałem raz na tydzień. Wtedy zwolniło się miejsce pracy w latarni morskiej w moim miasteczku. Postanowiłem się ustatkować, no i zostałem pracownikiem Urzędu Morskiego, czyli latarnikiem. Pasja przyszła później.
5. Czy długo musiał Pan pisać, by raz pisać jako mężczyzna, a raz jako kobieta, w swoich książkach?
W obu moich dotychczasowych książkach piszę jako kobieta. W "Latarniku" jest kilka wskazówek, które na to wskazują, chociaż są czasami traktowane jako błąd korekty. Ot choćby ten fragment: "Byłam aniołem." Owo "byłam" zostało użyte celowo. Wyjaśnia się ten problem dopiero na końcu, ale w trakcie pisania cały czas musiałem o tym pamiętać. Pisze się inaczej niż czyta, chociaż wiele można poprawiać i zmieniać przed zakończeniem pracy. Takie smaczki sprawiają, że tekst staje się głębszy. Czasami jedno niepozorne zdanie okazuje się później bardzo ważne. To tak samo jak z ową mityczną strzelbą wiszącą na ścianie w przedstawieniu teatralnym, która przed końcem sztuki musi wystrzelić.
6. Jaki jest Karol Kłos prywatnie?
Prywatnie jestem nerwusem, cholerykiem i egoistą. Żartuję, oczywiście. Jestem raczej skromnym, cichym człowiekiem, który woli słuchać niż mówić. Dlatego tak chętnie uczestniczę w spotkaniach innych autorek i autorów, z których wiele osób zostało moimi przyjaciółmi bądź kolegami. Jestem też niepoprawnym optymistą, dlatego pomimo braku wielkiej kariery piszę nadal, chociaż żyję z innych pieniędzy. Być może to też daje mi więcej swobody.
7. Czy stawia Pan sobie postanowienia/cele noworoczne? Jeśli tak, to jakie?
Nigdy jeszcze nie udało mi się dotrzymać postanowienia noworocznego. To pewnie dlatego, że jestem leniem, który przyjemności wybiera przed obowiązkami, rozrywki przed pracą. Na całe szczęście pisanie także może być doskonałą zabawą, "grą w klasy".
8. Która z latarni szczególnie Pana zachwyca i dlaczego właśnie ta?
Jeżeli chodzi o latarnie morskie to są ich na świecie tysiące, jedne bardzo ładne, inne mniej, ale wszystkie mają ten swój urok magicznego miejsca, tajemniczego światełka, romantycznego zakątku. Ostatnio szykując się do spotkania z dziećmi odkryłem, że latarnie morskie można zbudować również z klocków Lego, że występują w grach komputerowych, grach karcianych, filmach o zbrodni, ale także o miłości. Nie mam tej jednej jedynej, ponieważ jestem na etapie sumowania wrażeń z różnych pięknych miejsc. Większość tych miejsc poznałem dzięki literaturze i filmowi, a także Internetowi.
9. Ile latarni w swoim życiu udało się Panu zwiedzić?
Osobiście poznałem tylko kilka latarni morskich: Hel, Jastarnia, Rozewie, Sopot, Gdańsk Nowy Port. To tyle. Nie jestem podróżnikiem tylko domatorem, dlatego nie planuję zwiedzania kolejnych latarni.
10. Co Pan czuje, gdy pisze?
No ... z tym pytaniem to lekka przesada. Co czuję? Podniecenie, jakbym miał się za chwileczkę spotkać z kimś upragnionym, narzeczoną lub kochanką, jakbym już ją słyszał przez okno, jakbym czuł drgania podłogi pod jej krokami w korytarzu, jakbym już widział otwierające się drzwi. Ponieważ ona jednak nigdy nie przychodzi to usiłuję ją w magiczny sposób przywołać pisząc kolejne strony. Wabię ją stukając w klawiaturę. Mrugam do niej patrząc w ekran komputera, a znacznie częściej w kartkę zeszytu, bo piszę raczej ręcznie. Słyszę jej cichy, nieco przyśpieszony oddech za moim ramieniem, ale nie mam odwagi spojrzeć. Boję się, że gdy przestanę pisać, to ona zniknie, przepadnie i nie wiadomo czy kiedykolwiek wróci. Nie wiem, czy to muza, ale to czuję.
11. Czy, gdyby mógł Pan coś zmienić w swoim życiu, zrobiłby Pan to?
Nie wiem tego. Często miałem wrażenie, że życie układa mi się wbrew mojej woli, a potem się okazywało, że właśnie tak miało być. Nie potrafię być kimś innym, więc muszę być tym kim jestem. Od siebie i swojego życia nie ma ucieczki.
12. Najzabawniejsza historia, jaka przydarzyła się Panu w życiu?
O wielu pewnie już zapomniałem, więc raczej nie będzie to najzabawniejsza. Ostatnio miałem remont w kuchni, wymianę niektórych szafek, więc trzeba było powynosić część wyposażenia. Żona pracuje, więc przygotowała wszystko do obiadu, a ja miałem ugotować ziemniaki. No więc ugotowałem i zadowolony z siebie zawiozłem obiad żonie do pracy. Zjadła, ale coś jej nie pasowało. Po powrocie do domu zapytała, czy posoliłem ziemniaki. Odparłem, że tak. Żona jednak nie była przekonana. Uważała, iż nie mogłem posolić, bo poprzedniego dnia wyniosła sól z kuchni. – No przecież pamiętam, że soliłem – odparłem oburzony. – Tak? – zapytała. – To pokaż sól. Natychmiast sięgnąłem do szafki i pokazałem jej biały słoiczek z przykrywką. – No to wszystko jasne – powiedziała żona. – To jest cukier puder.
13. Czy zdarzyło się Panu w życiu zmierzyć z krytyką? Jeśli tak, jak ją Pan przyjął?
Zazwyczaj bardzo źle znoszę krytykę, ale się z tym kryję. Udaję, że nic się nie stało. Jeśli krytyka dotyczy pracy, to staram się poprawić i dostosować do wymagań. Jeżeli natomiast krytyka dotyczy mojego prywatnego życia, to uważam, że sam najlepiej wiem jak żyć, a wszyscy inni mogą się wypchać. Jeżeli krytyka dotyczy spraw rodzinnych to złoszczę się i obrażam na cały świat, bo przecież ja jestem taki kochany.
Fot. Gabriela Szubstarska
Serdecznie dziękujemy autorowi za poświęcony nam czas.
Serdecznie dziękujemy autorowi za poświęcony nam czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.