Moi drodzy, to tak jeszcze na zakończenie stycznia wspólnie z Claudią z Zaczytanej uraczymy Was wywiadem z autorką, której nie da się nie polubić. Jesteście ciekawi jak Monika Sawicka odpowiedziała na nasze pytania? Zapraszamy.
1. Wiemy,
że Pani książki na pewnym etapie różnią się od poprzednich. Czy miał na to
jakiś wpływ osobisty, iż postanowiła Pani, by się różniły?
Człowiek, żyjąc, cały czas dostaje lekcje od życia. Ale tylko człowiek myślący potrafi je-po pierwsze- zauważyć, po drugie-odrobić, po trzecie-docenić.Odrobienie lekcji polega na wyciągnięciu wniosków by w przyszłości nie popełnić takich samych błędów. Bo do innych mamy prawo.Fakt, że moje książki różnią się od poprzednich- od tych wcześniejszych sprzed 12 lat- jest zupełnie naturalny- jeśli założę, że jestem homo sapiens- a za takiego człowieka się zdecydowanie uważam. Obserwuję piszące koleżanki i z przerażeniem stwierdzam, że są takie, które nie odrabiają lekcji przekonane o własnej doskonałości. Drepczą w miejscu, a w niektórych przypadkach można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że cofają się.Tak więc odpowiadając wprost na pytanie: nie postanawiałam że będą się różnić. To naturalny proces ewolucji. To suma doświadczeń, przeżyć. Zdecydowałam natomiast z całą pewnością, o czym chcę pisać. I o czym z pewnością nie- żadnych wzdychających kobietek, żadnej mydlanej opery i bzdur na resorach, w które nie uwierzyłaby nawet pięcioletnia dziewczynka. Tematyka, która przeważa w moich książkach to twarde życie bez ubarwień, bez ściemy, twarda brudna, bolesna rzeczywistość, w której kobiety żyją tu i teraz, a mimo tego tak bardzo pragną miłości, spokoju, zrozumienia, czułości.
2. Niedawno wydała Pani swoją nową książkę, która osiągnęła spory zachwyt wśród czytelników. Czy jest Pani zadowolona, że tak dobrze się przyjęła?
A wyobraża sobie Pani inną odpowiedź niż TAK? ;-)Artysta to istota ultraczuła, nadwrażliwa, ciągle narażona na ocenę, krytykę, niepowodzenie lub doświadczająca sukcesu. Skrajne emocje. Ciągły strach przed tym, że to, co stworzy, nie będzie dobrze przyjęte, nie spodoba się, lub też przejdzie całkiem niezauważone. Artysta to człowiek, którego życie przypomina wahadło zegara- emocje zaburzone- od euforii do depresji. I tak nawet kilka razy dziennie.Jestem zaskoczona faktem, że tak trudna, jeśli chodzi o problematykę literatura spotyka się z tak dużym zainteresowaniem. Co oczywiście z jednej strony mnie jako Autorkę- cieszy- a z drugiej jako kobietę, która naprawdę dostała po głowie i zna wiele z tych problemów a autopsji- martwi, bo może świadczyć o tym, że takich jak ja jest całe mnóstwo- takich jak ja, czyli poodbijanych.
3. Dużo Pani podróżuje, by spotykać się z czytelnikami, by robić z dziećmi warsztaty. Czy po takich spotkaniach myśli Pani sobie: To jest właśnie to co kocham?
W każdej chwili tak myślę! Gdy wstaję o 2 w nocy, gdy jadę we mgle, w śnieżycy. Myślę sobie- jasna cholera, ale zacina śnieg, ledwo widać świat, ale robotę to ja mam super fajną. I jadę dalej. Gdy prowadzę warsztaty , gdy rozmawiam z młodzieżą czy przedszkolakami i patrzę jak uważnie mnie słuchają, chwilami nawet wstrzymują oddech, mają zabawnie otwarte buzie i wielkie oczy- to jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.A gdy po całym dniu spędzonym w szkole lub bibliotece wsiadam w mojego srebrnego żuczka i wiem, że mam do pokonania 500 km- to myślę sobie- padniesz na dziub Sawicka, gdy wrócisz- ale robotę to ty masz super extra.
Człowiek, żyjąc, cały czas dostaje lekcje od życia. Ale tylko człowiek myślący potrafi je-po pierwsze- zauważyć, po drugie-odrobić, po trzecie-docenić.Odrobienie lekcji polega na wyciągnięciu wniosków by w przyszłości nie popełnić takich samych błędów. Bo do innych mamy prawo.Fakt, że moje książki różnią się od poprzednich- od tych wcześniejszych sprzed 12 lat- jest zupełnie naturalny- jeśli założę, że jestem homo sapiens- a za takiego człowieka się zdecydowanie uważam. Obserwuję piszące koleżanki i z przerażeniem stwierdzam, że są takie, które nie odrabiają lekcji przekonane o własnej doskonałości. Drepczą w miejscu, a w niektórych przypadkach można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że cofają się.Tak więc odpowiadając wprost na pytanie: nie postanawiałam że będą się różnić. To naturalny proces ewolucji. To suma doświadczeń, przeżyć. Zdecydowałam natomiast z całą pewnością, o czym chcę pisać. I o czym z pewnością nie- żadnych wzdychających kobietek, żadnej mydlanej opery i bzdur na resorach, w które nie uwierzyłaby nawet pięcioletnia dziewczynka. Tematyka, która przeważa w moich książkach to twarde życie bez ubarwień, bez ściemy, twarda brudna, bolesna rzeczywistość, w której kobiety żyją tu i teraz, a mimo tego tak bardzo pragną miłości, spokoju, zrozumienia, czułości.
2. Niedawno wydała Pani swoją nową książkę, która osiągnęła spory zachwyt wśród czytelników. Czy jest Pani zadowolona, że tak dobrze się przyjęła?
A wyobraża sobie Pani inną odpowiedź niż TAK? ;-)Artysta to istota ultraczuła, nadwrażliwa, ciągle narażona na ocenę, krytykę, niepowodzenie lub doświadczająca sukcesu. Skrajne emocje. Ciągły strach przed tym, że to, co stworzy, nie będzie dobrze przyjęte, nie spodoba się, lub też przejdzie całkiem niezauważone. Artysta to człowiek, którego życie przypomina wahadło zegara- emocje zaburzone- od euforii do depresji. I tak nawet kilka razy dziennie.Jestem zaskoczona faktem, że tak trudna, jeśli chodzi o problematykę literatura spotyka się z tak dużym zainteresowaniem. Co oczywiście z jednej strony mnie jako Autorkę- cieszy- a z drugiej jako kobietę, która naprawdę dostała po głowie i zna wiele z tych problemów a autopsji- martwi, bo może świadczyć o tym, że takich jak ja jest całe mnóstwo- takich jak ja, czyli poodbijanych.
3. Dużo Pani podróżuje, by spotykać się z czytelnikami, by robić z dziećmi warsztaty. Czy po takich spotkaniach myśli Pani sobie: To jest właśnie to co kocham?
W każdej chwili tak myślę! Gdy wstaję o 2 w nocy, gdy jadę we mgle, w śnieżycy. Myślę sobie- jasna cholera, ale zacina śnieg, ledwo widać świat, ale robotę to ja mam super fajną. I jadę dalej. Gdy prowadzę warsztaty , gdy rozmawiam z młodzieżą czy przedszkolakami i patrzę jak uważnie mnie słuchają, chwilami nawet wstrzymują oddech, mają zabawnie otwarte buzie i wielkie oczy- to jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.A gdy po całym dniu spędzonym w szkole lub bibliotece wsiadam w mojego srebrnego żuczka i wiem, że mam do pokonania 500 km- to myślę sobie- padniesz na dziub Sawicka, gdy wrócisz- ale robotę to ty masz super extra.
4. Miała Pani
w swoim życiu pewien zły etap, czy to Panią zmobilizowało do większego "brania"
życia w swoje ręce?
Każdy ma
jakąś historię, moja do wyjątkowych nie należy.
Uważam, że wszystko jest po coś, czemuś służy. Choć jestem artystką, to
postępuję w życiu racjonalnie, ponieważ jestem wielką orędowniczką mądrości- zawsze i wszędzie należy umiejętnie
korzystać z rozumu. Zgrabnie łączę w
sobie osobowość artystki i self managerki.
Gdybym nie chciała decydować o tym, jak mam wyglądać moje życie- czyli
jak to Pani określiła- nie brałabym życia w swoje ręce- byłabym ignorantką i
abderytką w jednym. Bo komu mamy je niby powierzyć? Nasze życie jest nasze i
możemy z nim zrobić co chcemy. Nie ma granic- jedyne jakie istnieją znajdują
się w naszym umyśle. I sami je tworzymy. Spora część społeczeństwa nie robi
nic- dni płyną, lata mijają, a oni coraz bardziej smutni, sfrustrowani,
zgorzkniali, nieszczęśliwi.
Mam prawo do
szczęścia, do wolności, do miłości. Mam obowiązek być dobrym, bo doskonałość
na szczęście nie istnieje- wzorcem dla mojej córki. Zdecydowanie chcę słońca i
ciepła niż mroku i zimna.
5. Kiedy możemy spodziewać się następnej tak świetnej powieści?
Jaka będzie –
ocenią Czytelnicy. W tym roku pojawi się nowa powieść pt Sześć czerwonych
róż i będzie mieszanką gatunków. Mocne uderzenie, tak jak lubię, bez znieczulenia.
Żadnych białych rękawiczek, żadnego „pitu pitu o dupie Maryni, żadnych
westchnień, szlochów i tym podobnych pierdół. Już kiedyś się wypowiedziałam w
kwestii jakości czegoś, co literaturą jest jedynie z definicji, choć tak
naprawdę jest w literaturze tym, czym disco polo w muzyce- wolałabym sobie rękę
prawą odrąbać niż być autorką czegoś, co przypomina wystękane na długiej
przerwie w toalecie, w pocie czoła,
wypracowanie gimnazjalistki. Uważam siebie za dojrzałą pisarkę- za dojrzałą
kobietę, która w przeciwieństwie do wspomnianych- ma coś ważnego do powiedzenia
i to mówi- chociaż zarówno ja jak i mój Wydawca wiemy, że mądre książki
sprzedają się gorzej, a głupota schodzi jak świeże bułeczki.
Pojawi się
też kolejne wydanie-wznowienie mojej debiutanckiej Kruchości porcelany.
6. Jak to się stało, że zaczęła Pani tworzyć swoje książki?
6. Jak to się stało, że zaczęła Pani tworzyć swoje książki?
Pisać zaczęłam, ponieważ sąsiedzi mieli już dosyć odgłosów walenia głową o ścianę. Skarżyli się na hałas i odpadający tynk. Próbowali w odwecie wykończyć mnie grą na trąbce i skrzypcach, ale się nie dałam. W końcu, gdy urodził im się wnuczek, ulitowałam się nad nimi i chwyciłam za klawiaturę i napisałam Kruchość porcelany.
Stałam pod
ścianą i byłam gotowa pozwolić się rozstrzelać. Czułam, że nie przebiję tego
muru, ale nie bardzo umiałam znaleźć wyjście awaryjne. Zmieniłam perspektywę- napisałam,
przeczytałam, zrozumiałam.
7. Czy stawia Pani sobie postanowienia noworoczne? Jeśli tak, to jakie?
7. Czy stawia Pani sobie postanowienia noworoczne? Jeśli tak, to jakie?
Nie. Bo to
bez sensu. Mam plan na siebie, na kilka najbliższych lat. Napisałam sobie czas
jakiś temu scenariusz na życie i według niego żyję. Obsadziłam się w głównej
roli, jestem swoją własną reżyserką, scenarzystką i aktorką. Dbam o dekoracje,
rekwizyty, publiczność. Realizacja na najwyższym poziomie, bo inaczej nie warto.
Jeśli miałabym cokolwiek zrobić byle jak- jęzor bym sobie szybciej odgryzła i
poucinała ręce. Szkoda życia na półśrodki i fuszerkę. Precyzyjny plan na siebie
i do przodu- cała naprzód, bez oszukiwania siebie i innych, bez symulowania i
wymówek.
Konsekwencja,
determinacja i upór- to sprawia, że nie muszę niczego nowego sobie postanawiać
z każdym nowym rokiem. Bo złożyłam sobie jedno postanowienie na całe życie.
Chcę ŻYĆ, a nie Trwać.
8. Pisze Pani o sobie „Jestem szczęściarą, ponieważ robię to, co kocham, i kocham to, co robię.” Mało który człowiek potrafi powiedzieć o sobie, że jest szczęściarzem. Pani się to udało. Zdradzi nam Pani zatem, „przepis” na to szczęście?
8. Pisze Pani o sobie „Jestem szczęściarą, ponieważ robię to, co kocham, i kocham to, co robię.” Mało który człowiek potrafi powiedzieć o sobie, że jest szczęściarzem. Pani się to udało. Zdradzi nam Pani zatem, „przepis” na to szczęście?
Bardzo bym
chciała, ale taki przepis nie istnieje. Mogę za to podrzucić kilka kulinarnych.
Jeśli ktoś ma
problem by nazwać stan, w jakim się znajduje, ale za to z permanentnym
narzekaniem nie ma problemu, to proponuję wizytę u specjalisty- na początek
laryngolog, okulista, aż dotrzemy do psychologa, bo tylko długa psychoterapia
może odpowiedzieć na pytanie- dlaczego jestem takim głupkiem, że nie doceniam
życia, mimo iż wiem, że za chwilę się skończy?
9. „Upadam, podnoszę się, wybaczam i idę dalej, nie dźwigając na plecach tych, którzy mnie krzywdzą – bo wybaczam od razu i lżejsza podążam dalej.” Mówi Pani, że wybacza od razu. Ale czy jest Pani w stanie wybaczyć dosłownie wszystko?
Nie mam zielonego pojęcia. Z tej prostej przyczyny, że nie doświadczyłam jeszcze „wszystkiego”.
9. „Upadam, podnoszę się, wybaczam i idę dalej, nie dźwigając na plecach tych, którzy mnie krzywdzą – bo wybaczam od razu i lżejsza podążam dalej.” Mówi Pani, że wybacza od razu. Ale czy jest Pani w stanie wybaczyć dosłownie wszystko?
Nie mam zielonego pojęcia. Z tej prostej przyczyny, że nie doświadczyłam jeszcze „wszystkiego”.
Jesteśmy
świetnymi teoretykami- ale gdy życie stawia nas na baczność podczas gdy
gra z nami w pokera i mówi- sprawdzam-wtedy dopiero poznajemy swoje
granice- i wtedy to okazuje się, czy w ogóle istnieją czy też trzeba je
przesunąć. Podkreślić pragnę, że na trwałość tych granic największy wpływ ma
czas oraz my w czasie-jeśli usypiesz granicę z piasku i przyjdzie przypływ- nic
się nie ostanie.
Budulec jest
bardzo ważny. Jeśli zbudujesz granice w skale woda może drążyć ją latami i
wciąż będzie szczelna.
10. Debiutowała Pani książką „Kruchość porcelany”. Kiedy to było i jak dziś
wspomina Pani tamto wydarzenie?
Ja tego nie wspominam, ja to ciągle przeżywam na
nowo.
11. Jest Pani pozytywną osobą, a zwłaszcza osobą, która akceptuje samą siebie. Wielu ludzi ma z tym problem. Jak Pani sądzi, dlaczego?
11. Jest Pani pozytywną osobą, a zwłaszcza osobą, która akceptuje samą siebie. Wielu ludzi ma z tym problem. Jak Pani sądzi, dlaczego?
Nie kończyłam
psychiatrii, jednak myślę, że istnieje jeszcze wiele nieznanych chorób
umysłowych.
Brak
akceptacji siebie jednostką chorobową raczej nie jest, ale skutki braku
samoakceptacji bywają dramatyczne i determinują nasze życie. Wpływa to na wybór
partnera życiowego, na to, jak wychowujemy nasze dzieci, jaką pracę wykonujemy,
jakie są relacje z pracodawcą, współpracownikami, sąsiadami, ludźmi, z którymi
podróżujemy autobusem do pracy- słowem- na wszystko. Trudniej jest zaakceptować
nam innych, jeśli nie akceptujemy siebie. Zakładam,
że nie jestem wolna od błędów, wad i mylę się. Ale przecież inni też tacy są. I
co? Eliminujemy ich z naszego środowiska? Część z pewnością tak. Ale niektórzy
zostają naszymi przyjaciółmi pomimo wad. Dlaczego zatem nie mielibyśmy
zaprzyjaźnić się z innym super fajnym
człowiekiem- czyli z sobą?
12. Kiedy czytałyśmy z Pani strony NOTATKĘ BIO, pękałyśmy ze śmiechu. To
niewiarygodne w jak zabawny sposób potrafi Pani pisać o sobie samej, np. „Jako
córka milicjanta całkiem zdrowa na umyśle być nie mogę i nie jestem.” Pani nie
sposób nie polubić. Pytanie zatem całkiem przewrotne, czy posiada Pani jakiś
wrogów, którzy źle Pani życzą?
Ja nie jestem
niczyim wrogiem, ale kilka osób jest do mnie wrogo nastawionych. Raz, dwa,
trzy na kogo wypadnie na tego bęc. Z pewnością to przeczytają. I znowu im się
pogorszy. To taka dziwna zależność- im
mnie jest lepiej to im jest gorzej ;-) Mam wiele zrozumienia dla ludzkich ułomności.
Dlatego nie reaguję. Uśmiecham się.
Sztuka wojny
Sun Zi to bardzo mądry starożytny traktat nie tylko o strategii w czasie wojny,
ale przede wszystkim o tym, jak żyć. Jak wspomniałam nie jestem niczyim
wrogiem, choć jest kilka osób, które ucieszyły by się, gdybym nagle zniknęła.
Mam złą wiadomość, a wyrażę ją cytatem:
„ Są drogi,
którymi nie należy podążać, armie, których nie należy atakować, fortece, których
nie należy oblegać, terytoria, o które nie należy walczyć, zarządzenia, których
nie należy wykonywać. „
Jestem taką
fortecą. Obleganie mnie to strata czasu.
13. Czego chciałaby Pani życzyć swoim czytelnikom?
13. Czego chciałaby Pani życzyć swoim czytelnikom?
Życzę wszystkim by znaleźli to, czego szukają
i by to coś okazało się warte poszukiwań.
BY potrafili się tym ucieszyć i chcieli to zatrzymać. Życzę, byście
zawsze mieli dobrą pamięć, która o tym, że nie jesteście Nieśmiertelni
przypominać będzie, to z kolei pozwoli Wam celebrować każdy dzień.
„Dalajlama
zapytany o to, co najbardziej zadziwia go w ludzkości odpowiedział: Człowiek,
ponieważ poświęca swoje zdrowie by zarabiać pieniądze. Następnie poświęca swoje
pieniądze by odzyskać zdrowie. Oprócz tego jest tak zaniepokojony swoją
przyszłością, że nie cieszy się z teraźniejszości. W rezultacie nie żyje ani w
teraźniejszości, ani w przyszłości. Żyje tak, jakby nigdy nie miał umrzeć, po
czym umiera tak na prawdę nie żyjąc.”
Serdecznie dziękujemy autorce za poświęcony nam czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.