I jeszcze jeden fragment Pragnień Elżbiety Anety Krasińskiej.
Elżbieta
Nie wiedziała, ile czasu minęło,
odkąd obydwaj lekarze wyszli, ale nagle drzwi znowu się otworzyły i tym razem
usłyszała znajome kroki.
Tuż nad nią nachyliła się Olga i
pocałowała ciotkę w policzek. Elżbieta o tym wiedziała, ale nie czuła dotyku.
Pamiętała jednak zapach jej perfum; jaśmin z nutą kardamonu.
– Cześć, ciociu. – Elżbieta
usłyszała łagodny głos Olgi. Bratanica przysunęła sobie krzesło.
„Cześć, skarbie”, odpowiedziała
jej w myślach. „Dobrze, że jesteś, potwornie się nudzę, nikt nie chce ze mną
pogadać”, pożaliła się. „Nie to, żebym nagle polubiła rozmowy, ale może dzięki
temu szybciej zleciałby mi czas i przestałabym się przejmować tym, że wciąż nie
mogę wstać. To mnie najbardziej irytuje, oględnie mówiąc”.
– Ładnie dzisiaj wyglądasz. –
Olga wzięła do ręki grzebień i zaczęła czesać długie włosy chorej, które
zdążyły stracić blask.
„Nie musisz kłamać”, westchnęła
Elżbieta. „Myślisz, że nie wiem, jak wyglądam? Ale kto by się tym przejmował?”
– Wygodnie ci? – spytała Olga,
układając świeżo zapleciony warkocz na poduszce.
„Żartujesz”, obruszyła się
Elżbieta. „Jest mi dokładnie wszystko jedno, na czym leżę i czym jestem
przykryta, bo – jeśli nie pamiętasz – niczego nie czuję!”
– Poprawię ci poduszkę – nalegała
bratanica, jakby od tego zależało życie Elżbiety.
„Daj już spokój”, zdenerwowała
się Elżbieta.
– Teraz lepiej, prawda? – Młoda
kobieta usiadła i obciągnęła sięgającą kolan obcisłą spódnicę. – Może
powinnam przynieść ze sobą jakąś książkę? – zastanowiła się na głos.
„Halo. Ja nie mogę czytać”.
– Mogłabym ci poczytać. Może
usłyszałabyś jakieś słowa…
„Ja doskonale słyszę, tylko nikt o
tym nie wie”.
Olga zamilkła i przez moment
głaskała chłodną dłoń Elżbiety leżącą na kocu obleczonym w białą poszewkę.
Zastanawiała się, co jeszcze mogłaby zrobić, by pomóc ciotce. Udało jej się
skontaktować z wybitnym neurologiem, który po przejrzeniu badań Elżbiety
zdecydował się przyjechać na konsultację, ale póki co wciąż trwały wakacje,
dlatego jego wizyta została wyznaczona na trzeciego września.
Niespodziewanie do sali wszedł
doktor Koch. Olga wstała i przywitała się z niskim mężczyzną, który nie
wyglądał na więcej niż czterdzieści lat, ale wzbudzał szacunek wśród personelu
fachowością i nieustępliwością w kwestiach medycznych.
– Witam, panie doktorze –
odezwała się pierwsza.
– Dzień dobry. Właśnie skończyłem
konsultację z profesorem Wierzbickim w sprawie pani Elżbiety. Doszliśmy do
wniosku, że zrobimy badanie EEG – powiedział Koch, nie kryjąc zadowolenia.
– I co to da, panie doktorze?
– Dowiemy się, czy pacjentka jest
świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Podczas badania umieścimy na jej
głowie małe elektrody, które rejestrują aktywność elektryczną mózgu.
– Będziemy wiedzieli, czy ciocia
słyszy? – spytała Olga, nie kryjąc podniecenia.
– Dokładnie. Dzięki temu uda nam
się określić, czy czuje dotyk albo czy próbuje wykonywać ruchy, nawet jeśli
jej ciało się nie porusza.
– To naprawdę możliwe?
– Proszę być dobrej myśli. –
Lekarz poklepał ją po ramieniu.
„Ja na pewno jestem”, pomyślała
Elżbieta.
Kiedy zostały same, Olga opadła
na krzesło i przez chwilę wycierała cieknące jej po policzkach łzy. W końcu
jakiś przełom. Potrzebowała go tak bardzo. Za każdym razem, gdy przychodziła
do szpitala, patrzyła, jak ciało jej ciotki traci witalność. Miała wrażenie, że
kobieta jest coraz chudsza, jej twarz staje się bardziej pomarszczona, a cera
matowa.
– Gdyby tylko ta kretynka była
bardziej uważna, nie leżałabyś tutaj – powiedziała, odgarniając niewielki
kosmyk włosów z twarzy Elżbiety.
„Leżałabym, leżała…”
– Nawet się nie rozejrzała –
utyskiwała Olga, troskliwie gładząc twarz chorej.
„Gdyby to nie była ona, byłby
ktoś inny”, pomyślała Elżbieta.
– I to teraz, gdy wszystko
zaczynało się dobrze układać.
„Nic się dobrze nie układało.
Zawiodłam się na kimś, kto przez wiele lat był dla mnie najważniejszy w życiu,
choć nie chciałam się do tego przyznać. Drwił z miłości. Nie mam pojęcia,
dlaczego pozwoliłam mu zostać w sercu po tym, jak zmusił mnie do rozstania z
dzieckiem…”
– Obrazy wreszcie zostały
dostrzeżone przez krytyków, a klienci zaczęli pukać do twoich drzwi – ciągnęła
Olga.
„To pięknie brzmi. Mów jeszcze.
Sztuka jest dla mnie tym, czego nie znalazłam wśród ludzi. To jest świat,
który jest mi naprawdę bliski, w którym mogę być sobą i bezkarnie wyobrażać
sobie własną przyszłość”.
– Za kilka lat na pewno twoje
prace wisiałyby w niejednej galerii. – Olga spojrzała czule na Elżbietę.
„Moje prace i tak zostaną, nawet
wtedy, gdy mnie już nie będzie. Terapeutka radziła, żebym zaczęła pisać
pamiętnik, ale ja wolałam w inny sposób opowiedzieć o swoim życiu. Nie znałam
słów, które wyraziłyby mój ból po stracie dziecka. Nie umiałabym opisać uczuć,
które towarzyszyły mi, gdy samotnie kładłam się na kozetce w nędznej
suterenie, przerobionej na gabinet lekarski, a po zejściu z niej czułam się
oszołomiona i całkowicie samotna. Potem jeszcze długo próbowałam zrozumieć,
dlaczego wybrałam mężczyznę, zamiast własnego dziecka”.
– Musisz do nas wrócić. Nie
możesz się poddać – poprosiła Olga, nachylając się nad Elżbietą.
„Jestem tu i nigdzie
się nie wybieram”.
Czytając fragmenty, jestem coraz bardziej zachęcona do nadrobienia zaległości jeśli chodzi o część pierwsza od cyklu, po to, by jak najszybciej sięgnąć po jej kontynuację.
OdpowiedzUsuńCieszd się niezmiernie :)
UsuńKsiążka zapowiada się więcej niż interesująco :)
OdpowiedzUsuńI taka właśnie jest :)
UsuńMam zamiar zacząć od pierwszej części.
OdpowiedzUsuń