sobota, marca 24, 2018

"Bez pożegnania" Mia Sheridan





➲ TYTUŁ  "Bez pożegnania"

➲ AUTOR  Mia Sheridan

➲ DATA PREMIERY  28.02.2018

➲ WYDAWNICTWO  Edipresse Książki

➲ ILOŚĆ STRON  320


➲ OCENA  3/6

➲ OPIS

Byli braćmi – bliżniakami – i choć kochałam obu, to moje serce należało tylko do jednego z nich.

Lia Del Valle kochała Prestona Sawyera właściwie od zawsze. Córka ubogiej imigrantki z Meksyku, najmującej się do pracy na farmie, wychowała się w Dolinie Kalifornijskiej jako wyrzutek, mając za dom maleńki dawny budynek gospodarczy. Ale jej serce odnalazło wolność na bezkresnych polach Farmy Sawyerów i w towarzystwie chłopców, którzy stali się jej jedynymi przyjaciółmi.

Preston wzdychał do Lii, odkąd był nastolatkiem. Ale przed uczynieniem pierwszego kroku powstrzymywała go złożona obietnica. Aż do pewnego skwarnego letniego wieczoru, kiedy połączyły się ich światy - i ciała. Zainicjowało to ciąg wydarzeń, który już na zawsze miał zmienić ich życie.

Lia wraca właśnie do miasteczka po tym, jak zniknęła bez śladu na długich sześć miesięcy. Jest pełna determinacji, aby odzyskać swoje serce, życie i dziecko – syna, który przyszedł na świat jako owoc namiętności, miłości i dojrzewającego latami pragnienia.

Preston radzi sobie z ciężką pracą na farmie i wychowywaniem ukochanego synka, ale nie jest pewien, czy raz jeszcze poradzi sobie z uczuciem do Lii. I możliwe, że wcale nie ma ochoty próbować. Czy duma i gorycz powstrzymają go przed sięgnięciem po to, czego  zawsze pragnął?

Jak naprawić to, co zostało nieodwracalnie zniszczone? Jak wybaczyć niewybaczalne? Jak zrozumieć, że prawdziwy honor bierze się nie ze słów ani okoliczności, ale z głębi serca, gdzie kryje się prawda? Jak uporać się z dawnymi ranami i odkryć, że zdarza się taka miłość, która jest równie stała i niezmienna jak rodząca plony ziemia?



➲ MOJE ODCZUCIA

Miałam okazję już kilkakrotnie spotkać się z twórczością autorki. Dotychczas książki te odnosiły na mnie pozytywne wrażenia. Czy zatem kolejna książka również to uczyniła?

Lia to dziewczyna, która doskonale wie, co to bieda. W życiu nigdy nie miała lekko, i zawsze czuła się gorsza od swoich rówieśników, trzymając się od nich z daleka. Jej jedynymi i nieodłącznymi przyjaciółmi byli bliźniacy Preston i Cole. Chodź uwielbiała ich ponad wszystko, w szkole starała się ich unikać, by nie przynieść im czasem wstydu.

Cóż moje uczucia względem tej bohaterki są troszkę pomieszane. Nie mogłam zrozumieć (i nie popierałam tego), że porzuciła swoje dziecko i wyjechała. Co prawda wróciła, a lepsze poznanie bohaterki, pozwoliło mi poniekąd zrozumieć dlaczego tak postąpiła. Drażniła mnie też jej niska samoocena, to, że zawsze schodziła na dalszy plan, że się z niej wyśmiewano, a ona nic z tym nie robiła. Była niczym szara myszka. A przecież to nie szata zdobi człowieka. Najważniejsze jest jego wnętrze. I te jej ciągłe wzdychanie po cichu do Prestona. Zamiast powiedzieć mu otwarcie, co do niego czuje, to tylko tłamsiła to w sobie i sama siebie katowała. Poza tym, była osobą sympatyczną, która zawsze starała się być dla wszystkich miła i pomocna. Współczułam jej tego, iż ze strony swojej matki nie miała żadnego wsparcia. Wręcz, momentami cierpiałam razem z nią. Byłam wściekła na jej mamę, za to jak ją traktowała. W głowie mi się to nie mieściło.

Preston i Cole. Dwaj bliźniacy, a jednak tak bardzo różniący się od siebie. Cole taki zakręcony, rządny przygód, natomiast Preston spokojny i opanowany. I to właśnie ten drugi podbił moje serce. Jego ogromna miłość do Lii oraz do brata, niejednokrotnie mnie zaskakiwała. Choć chętnie nakopałabym mu do tyłka za to, że nie wyznał od razu Lii swoich uczuć względem niej. Pod tym względem oboje zachowywali się tak samo.
Tłumiłem w sobie pragnienie uczynienia Lii swoją dziewczyną przez całe cholerne życie i w jednej, niespodziewanej chwili dałem sobie pozwolenie na to, aby je zaspokoić. Niezwykle trudno mi było zachować nad sobą choćby odrobinę kontroli.
Jedno wydarzenie, a potrafi wywrócić nasze życie do góry nogami. Przekonali się o tym Lia i Preston. Jedno miłosne i namiętne spotkanie zrodziło coś niepowtarzalnego, a mianowicie ich syna. Może jedynie czas nie był dla nich najdogodniejszy, gdyż oboje zmagali się wtedy ze swoimi problemami, utratą kogoś bliskiego. Czasem zamykamy się na cały świat, działamy jak w transie, myśląc, iż dobrze czynimy. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać, mówić otwarcie o tym co nas boli. Oddajemy się pogoni pracy, byle tylko nie myśleć o całej reszcie. A ta cała reszta w tym momencie również cierpi, gdyż myśli, że przestała się liczyć w życiu tej pierwszej. Koło zatacza krąg, emocje biorą górę, a czyny zostają nieprzemyślane. I powstaje kolejna mała tragedia, tylko i wyłącznie z powodu tego, że dwoje dorosłych ludzi nie potrafiło powiedzieć sobie co leży im na sercu.

Mia Sherdian przedstawia nam piękny obraz dorastającej miłości, później osobiste tragedie, odsunięcie się od siebie, ucieczkę, pojmowanie dokonywanych wyborów, a przede wszystkim wyciągania wniosków z ich konsekwencji. Choć książkę czyta się dobrze, to jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Nie było tylu emocji, co w poprzednich książkach autorki, które czytałam. Pomysł na fabułę też taki średni, jakoś nie zrobił na mnie nie wiadomo jakiego wrażenia. Dziewczyna kochająca dwóch bliźniaków, jednak nie potrafiąca otwarcie powiedzieć, któremu z nich odda swoje serce. Uczuć nie należy trzymać w sobie, o nich trzeba mówić otwarcie. Po co się niepotrzebnie zadręczać? Po do gdybać, co by było? Czy nie lepiej wyłożyć "karty" na stół i wiedzieć na czym się stoi?
Dokonując wyborów w naszym życiu, często działamy pod wpływem chwili. Nie raz, nie dwa zdarza się później, że ich żałujemy. Jednak widocznie tak chciał los, i tak miało być. Bo nic co przydarza nam się w życiu, nie dzieje się bez przyczyny. Myślę, że wszyscy ludzie pojawiający się na naszej drodze, mają w tym jakiś cel.

Bohaterowie wykreowani przez bohaterkę są wyraziści. To ludzie, jakich moglibyśmy spotkać w naszym życiu. Autorka cofając się w czasie, pozwala nam zrozumieć dlaczego ich losy potoczyły się jak się potoczyły. Cała historia opowiedziana została zarówno z perspektywy Lii jak i Prestona. Dzięki temu zabiegowi, poznajemy myśli, jakie kłębiły się w ich umysłach. Zdecydowanie zabrakło mi w tej powieści emocji, które poprzednio autorka potrafiła u mnie wywołać.

Bez pożegnania to historia, która w głównej mierze skupia się na różnicy statusu społecznego. Ona biedna, on bogaty. I tak przez większość książki. Czyta się dobrze, jednak dla mnie to zdecydowanie za mało, bo wiem, że autorkę stać na wiele więcej. Nie zniechęcam jednak Was, ani nie zachęcam, gdyż każdy ma swój gust. To co nie przypadło zbytnio do gustu mnie, nie oznacza, że Wam również nie przypadnie, może być całkiem odwrotnie. Przekonajcie się zatem sami.






Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję



4 komentarze:

  1. Bardzo lubię twórczość Mii, więc jestem zaskoczona, że w Twoim odczuciu czegoś tu zzabrakło. Nie mniej jednak zamierzam przeczytać tę książkę i liczę na to, że fabuła bardziej przypadnie mi do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że książka dla Ciebie okazała się przeciętna. Ja wkrótce również będę czytać ten tytuł, dlatego jestem bardzo ciekawa swoje wrażenia po lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka czeka na mnie na półce, porównam wrażenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tym razem odpuszczę, wyjątkowo nie ciągnie mnie do książek autorki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.

Copyright © 2016 Czytaninka , Blogger