Serdecznie zapraszam na wywiad z Niną Majewską-Brown.
Kim na co dzień jest Nina Majewska-Brown?
Kobietą udomowioną. Kocham zajmować się
domem i bliskimi: gotować, robić na drutach, pielęgnować ogród, a nawet
sprzątać – to takie odmóżdżające zajęcie. Po raz pierwszy mam cudowną pracę,
jaką jest pisanie, gdzie sama sobie jestem szefem. Co oczywiście nie oznacza, że moje życie jest idylliczne,
bo co rusz, jak każdy z nas, zmagam się z różnymi problemami.
Kiedy zaczęła się Pani przygoda z pisaniem? Czy
już będąc małą dziewczynką Pani o tym marzyła?
Po cichu zawsze marzyłam by napisać
książkę. Jako szanująca się nastolatka pisałam wiersze, które były
przedrukowywane w różnych pismach i zanudzałam znajomych dziwnymi opowieściami.
Jednak dopiero trzy lata temu mąż namówił mnie do napisania Wakacji i jakoś tak się potoczyło. Teraz
największą zachętą do pisania są miłe słowa czytelników.
Co w tworzeniu każdej powieści sprawia Pani
największą trudność?
Napisanie pierwszego zdania i tego
ostatniego. Potem, gdy mam przed sobą te dwie bazy, same wypełniają się
treścią. Nigdy nie mam szczegółowego planu na książkę, raczej działam
spontanicznie. Często sami bohaterowie popychają mnie w kierunku, w którym bym
wcześniej nie poszła. To doskonała zabawa. Choć uczciwie muszę przyznać, że nie
zawsze potrafię się zebrać w sobie i zasiąść do pisania, czasami muszę dać
odpocząć klawiaturze.
Pisarz (pisarka), który jest dla Pani
autorytetem?
Jest wiele znakomitych piór które należą do
moich mistrzów: Guy de Maupassant, Victor Hugo, Umberto Eco,
Juliusz Słowacki, Małgorzata Samozwaniec, Jarosław Iwaszkiewicz, Gombrowicz,
można by długo wymieniać. Zresztą w miarę upływu czasu, moje preferencje się
zmieniają, coraz chętniej wracam do dobrze pojętej klasyki.
Recenzje powieści nie zawsze są przychylne,
czasem zdarza się również i krytyka. Czy spotkała się Pani z nią już w swoim
przypadku? Jaka była reakcja na nią?
Oczywiście, że nieprzychylne recenzje się
pojawiają, ale mam zasadę ich nieczytania, a jeśli już się tak przytrafi, nie
biorę ich do siebie. Oczywiście chętnie wsłuchuję się w konstruktywną krytykę,
jednak trudno ją znaleźć w Internecie. Zresztą są różne gusta i mam świadomość,
że nie wszystkim podoba się to samo. Skupiam się na dobrych, życzliwych słowach
i one mnie napędzają.
Jak dziś wspomina Pani swój debiut literacki?
Była to magiczna chwila, jak każda ta, w
której spełniają się marzenia. Bardzo to przeżywałam, bałam się premiery i
tego, że będę musiała o sobie opowiadać. Ale cudownie było zobaczyć książkę na
półkach w księgarniach. Piękną okładkę zaprojektował mój mąż, co było
dodatkowym smaczkiem. Teraz czekam na każdą premierę i spotkania z
czytelnikami, bo to najmilsze ukoronowanie mojej pracy.
Coś, co sprawia Pani niesamowitą przyjemność to?
Święty spokój, gdy nic nie muszę! I nie ma
to znaczenia czy siedzę na własnej kanapie, w ogrodzie czy właśnie jestem na
wakacjach. Zwieńczeniem każdego dnia jest chwila z książką i zawsze na nią
czekam. Uwielbiam spotkania z przyjaciółmi przy lampce wina i stare rodzinne
opowieści, które coraz częściej zapisuję dla potomnych. Przyjemność dają mi
wypady do lasu, zbieranie grzybów, wypady weekendowe by zwiedzić jakieś ciekawe
miejsce, poczuć inne powietrze i popatrzeć na innych ludzi. Lubię zatrzymać się
w biegu i przysiąść w przypadkowej kawiarni na małej kawie, przyglądać się
mijającym mnie ludziom.
Jakie hobby, pasje posiada Nina Majewska-Brown?
Uwielbiam gotować, zaprawiać, marynować,
karmić innych, wymyślać przepisy, powstał nawet Notes Kuchenny wydany przez Dom Wydawniczy Rebis. Czytanie to moja
odwieczna pasja. Od chwili gdy zaczęłam składać litery czytam i zanurzam się w
otchłani innych, wyimaginowanych światów. To fantastyczna ucieczka od
rzeczywistości.
Pisze Pani powieści, a czy również czyta książki
koleżanek i kolegów po piórze? Jeśli tak, jakie powieści zapadły Pani na długo
w pamięci?
Moja babcia zawsze powtarzała, że w pewnym
wieku zaczyna czytać się biografie i niestety powoli podążam tą ścieżką. Nie
polecę żadnej książki, bo czytam tak przedziwne rzeczy, że samej mi trudno
wskazać na jeden tytuł. W książkach nieustannie poszukuję dobrego literacko
pióra i to sprawia, że niewiele ze współczesnych powieści, po przeczytaniu
pierwszej strony w księgarni, zabieram do domu.
Czy jest coś, co Panią irytuje w świecie
czytelnictwa?
To, że coraz mniej ludzi dostrzega magię
książek i chodzi na skróty skupiając się na telewizji i komputerze. Bardzo nad
tym ubolewam. Pracując wcześniej w różnych wydawnictwach dostrzegam ogromną
zmianę w pierwszych nakładach książek, kiedyś dziesięć tysięcy było normą, dziś
jest postrzegane jako sukces.
Kiedy możemy spodziewać się kolejnej powieści i
co to będzie tym razem?
Niebawem pojawi się Anka i piekło szczęścia, koniec historii o tym jak poszukując
miłości można zamiast niej znaleźć stalkera. Tyle co ukazał się Mąż na niby, a teraz pracuję nad Żoną na zamówienie. To kolejna opowieść
prosto z życia, która znana jest niestety wielu kobietom. Zosia jako ostatnia
dowiaduje się o zdradzie ukochanego męża, w dodatku jej matka, zamiast
wsparcia, obarcza ją winą za to co się stało. Czy można wybaczyć zdradę? I
dlaczego, my kobiety, tak panicznie boimy się samotności?
Motto, którym kieruje się Pani w życiu?
Przyjdzie taki moment, że życie przemknie
ci przed oczami, zrób wszystko, by było warte obejrzenia.
Jakaś rada dla tych, którzy piszą, ale boją się
zrealizować marzenie o wydaniu swojej powieści?
Odważyć się i wreszcie wysłać maszynopis, nie
do jednego ale wielu wydawnictw. I nie przejmować się, że być może nikt się nie
odezwie. Próbować i wierzyć w siebie. Warto też skonsultować teks z kimś kto
pisaniem, a w zasadzie pracą nad książką zajmuje się na co dzień – z
redaktorem. Taka osoba zawsze może coś podsunąć a porada może sprawić, że
zaczniemy pisać lepiej. Moim zdaniem tylko pamiętniki pisze się do szuflady,
resztą warto się dzielić. Czasami przepustką do sukcesu jest samodzielne
wydanie książki.
Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.