Serdecznie zapraszam na wywiad z debiutującą dzisiaj Meg Adams.
Właśnie dzisiaj na rynku wydawniczym pojawia się Twój debiut literacki „Architektura uczuć”. Jak się z tym czujesz?
To jeden z piękniejszych dni w moim życiu. Cudownie jest trzymać swoje papierowe dzieciątko w dłoniach. Gdyby jeszcze rok temu ktoś powiedział mi, że tak potoczy się moje życie, nie uwierzyłabym.
Jak długo zajęło Ci napisanie książki?
Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zaczęłam ją pisać już dawno temu, potem odłożyłam na rzecz innej historii. Korzystając ze starych fragmentów, napisałam „Architekturę uczuć” w kilka miesięcy, wliczając w to poprawki.
Co podczas pisania „Architektury uczuć” sprawiło Ci największą trudność?
Zawsze są to postacie. Chciałam, żeby David był takim facetem, o którym można powiedzieć „mój książkowy mąż”, ale też, by oboje z Oliwią byli postaciami ciekawymi, złożonymi. Czy mi się to udało, oceńcie sami. Na pewno nie najłatwiejszą kwestią są także sceny erotyczne. Nie lubię dosadnych opisów, wulgarnego słownictwa, z drugiej strony chciałam, żeby ta chemia między nimi była wyczuwalna dla czytelnika nawet, gdy nie jest to stricte opis zbliżenia. Myślę, że wyważenie tych kwestii wymaga trochę trudu.
Czy którekolwiek postacie bądź przygody w Twojej książce zostały zaczerpnięte z realnego życia?
Nie, wszystko to fikcja literacka, niemniej korzystałam oczywiście z doświadczenia z branży oraz faktu, że przez wiele lat mieszkałam w Krakowie. Mówi się, że to życie pisze najlepsze scenariusze, ja jednak wolę wymyślać fabułę sama.
Czy wydanie własnej książki, to ciężki i długotrwały proces?
W moim wypadku nie trwało to bardzo długo, ponieważ od pozytywnej wiadomości z wydawnictwa upłynęło zaledwie pół roku. Wiem, że czasem ten termin może trwać nawet ponad rok. Ciężki za to na pewno. Redakcja, poprawki to najgorszy etap, ale także bardzo pouczający. Jeżeli trafi się na takiego cudownego redaktora na jakiego ja trafiłam, to można się naprawdę wiele nauczyć. Owszem czasem ma się dość własnego tekstu, jednak późniejsze pozytywne opinie, które już otrzymuję, utwierdzają mnie w przekonaniu, że było warto i wynagradzają cały trud.
Z którym z bohaterów swojej powieści zżyłaś się najbardziej i dlaczego?
Książkę zdominował David i to chyba da się wyczuć. To mój ulubieniec, nic na to nie poradzę. Tak bardzo za nim tęskniłam po zakończeniu poprawek, że pojawia się także w opowiadaniu, które najprawdopodobniej w tym roku ukaże się w antologii grupy Ailes, z którą jestem związana. Drugą taką postacią jest przyjaciółka głównej bohaterki. Kaśka jest dokładnie moim przeciwieństwem, ma wszystkie cechy, które chciałabym mieć. Mam w planach napisanie jej historii, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Czy Twój świat od zawsze kręcił się wśród książek?
Wokół czytania, tak. Czytam od zawsze i wszystko. Miłością do książek zarazili mnie moi rodzice. Nasz dom zawsze był pełen książek z każdego gatunku. Jeżeli chodzi o pisanie, to przyznaję, bardzo długo myślałam, że jestem typowym „umysłem ścisłym”, aż nagle postawiłam pierwsze zdanie i od razu pokochałam pisanie miłością dozgonną.
Ile czasu dziennie poświęcasz na pisanie?
Bardzo różnie. Nie mam limitów, nie zmuszam się. Czasami siedzę calutki weekend przy laptopie, czasami nie mogę przez dłuższy czas napisać akapitu. Zdarza mi się wpatrywać w migający kursor i przekonywać samą siebie, że powinnam coś napisać, ale wtedy przypominam sobie, że w tym czasie mogę poczytać, obejrzeć serial albo po prostu iść spać. Nie zawsze rozsądek wygrywa z sercem, jednak uczę się odpuszczać.
Kto rozbudził w Tobie miłość do książek i jakie są ulubione książki Twojego dzieciństwa?
Tak jak wspominałam, rodzice. Najmilej wspominam „Pana samochodzika”. Tata podsunął mi go, gdy byłam w podstawówce. W wakacje pochłonęłam wszystkie części, a potem do nich jeszcze kilka razy wracałam. Jako nastolatka zakochałam się w Tolkienie. Przeczytałam wszystko, co było dostępne w bibliotece. Ach i oczywiście „Ania z Zielonego wzgórza”. Kochałam tego rudzielca.
O czym jest książka, której nigdy nie zapomnisz?
Jest wiele książek, które mocno zapadły mi w pamięć, jednak historia drużyny pierścienia wygrywa ze wszystkimi innymi. Nigdy nie zapomnę też pierwszej napisanej przez siebie, może nawet kiedyś do niej wrócę i wydam. To historia pięknej przyjaźni, miłości i poświęcenia.
Czy pracujesz już nad jakąś nową książką? Jeśli tak, o czym będzie i kiedy możemy się mniej więcej jej spodziewać?
Tak, pracuję nad nową powieścią, a właściwie to starą, bo skończyłam ją wcześniej niż „Architekturę uczuć”. Nie chcę na razie mówić o fabule, ale myślę, że będzie zaskakująca. Nie wiem jeszcze, czy zostanie wydana, ale mam nadzieję, że tak i że będzie to jeszcze w tym roku. Obiecuję, że nie dam o sobie łatwo zapomnieć.
Czym jest dla Ciebie pisanie?
Życiem. Bez pisania już nie istnieję, to ogromna część mnie. Te historie, które już spisałam i te, które dopiero krążą po mojej głowie, znaczą dla mnie bardzo dużo. Pisanie było i jest dla mnie także terapią. W najgorszym momencie mojego życia pomogło mi się podnieść.
Pisarz (pisarka), który jest dla Ciebie autorytetem?
Tolkien za stworzenie niesamowitego świata, historii, która skradła moje serce od pierwszych stron i bohaterów, których kocham całym sercem.
Serdecznie dziękuję Autorce za poświęcony czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny na moim blogu. Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad.